Przytuleni do siebie zaczęliśmy
główkować nad zagadkami, które pojawiły się w naszym życiu.
- Wydaje mi się, ze możesz mieć rację.- wziął ptaka z moich rąk- Ale z tym wypuszczaniem go to może być przenośnia.
- Może powinniśmy z nim wyjść na dwór?
- Ok, możemy pójść.- wstaliśmy i poszliśmy za mój dom. Była tam mała altanka, w której usiedliśmy.
- Aha! Zapomniałam, chcesz coś do picia?- speszyłam się trochę, bo Mick przy samych drzwiach wczoraj spytał mnie o to, a ja taka nieogarnięta godzinę po jego przyjściu...
- Nie, dzięki. To co z tym ptakiem? Rzucamy nim do góry żeby nauczył się latać czy raczej...- nie dałam mu skończyć. Olśniło mnie. Nie zastanawiając się wstałam wzięłam ptaka i rzuciłam nim tak wysoko jak tylko umiałam. Po sekundzie dotarło do mnie, ze jest on w części z drewna i się roztrzaska.
- Co ty robisz?! - krzyknął Mick. W tym momencie ptak spadł na ziemię i się roztrzaskał. To wszystko działo się tak szybko. Podeszłam do szczątek ptaka. Zobaczyłam, że nie roztrzaskał się on tylko otworzył wpół.
- Mick! Choć tutaj szybko. To był dobry pomysł. Jesteś genialny!- rzuciłam mu się na szyję. Chyba nie zrozumiał o co chodzi bo nie odwzajemnił uścisku. Puściłam go więc, przykucnęłam przy ptaku i wysypałam jego „wnętrzności”. Wypadły dwie niewielkie fiolki. Jedna z niebieskim płynem, druga z czerwonym. Podniosłam je, sprawdziłam czy nic nie zostało. Wypadła też malutka karteczka. Pobiegłam do altanki.
- Jak myślisz, co to za płyny?- spytałam Michaela, gdy do mnie dołączył.
- Nie mam pojęcia. Tylko przypadkiem ich nie pij!- krzyknął
- Nie miałam zamiaru...- Przyznaję,
przeszło mi to przez myśl, ale nie mogłam się przyznać.- Jest
też jakaś karteczka, ale jest taka malutka, ze nie umiem się
doczytać. Widzisz tutaj coś?- podałam mu karteczkę. Mick pokiwał
głową i zaczął czytać na głos! Boże...
- „ Wypij, jednak nie zadław
się nadmiarem mocy. Sam nie udźwigniesz piekła i nieba.”.
Tak tutaj pisze. Jasne, kolejna zagadka.
- Blaise...- powiedział to bardzo poważnym głosem- Czy jak ktoś z nas wypije piekło...- przerwał i spuścił wzrok
- Ja je mogę wypić. Ty wypijesz niebo czyli niebieską fiolkę. Może to po prostu chodzi o ogień i wodę. No wiesz panowanie nad tymi żywiołami tdede, itepe. Ja się nie boję.- złapałam go za rękę.
- Skąd masz taką pewność?
- Sama nie wiem. Zaufajmy mojej
intuicji. Już raz mnie nie zawiodła ( patrz rzut ptakiem). Nie
musisz pić nieba. Możesz w ogóle nie pić jak nie masz ochoty,
zrozumiem.
- Yyy... To wtedy użyjesz swojej dobraci z „nieba rodem” i mnie uratujesz.- wyszczerzyłam się do niego.- Dobra, raz...- zaczęłam odliczać. Nie czułam żadnych wątpliwości- Dwa,... Trzy!- w tym samym momencie wlaliśmy sobie do gardeł fiolki.
Super :) Wspaniały <3 Ja po prostu uwielbiam Blaise ^_^
OdpowiedzUsuńSzpileczka :*
Ja też ^^ No bo wiesz jak to jest z wymyślonymi postaciami: zawsze mają jakieś dobre twoje cechy i jeszcze do tego są tak jakby twoim prywatnym ideałem, heh ;-)
UsuńNom, wiem. Są taką lepszą wersją nas :)
UsuńSzpileczka :*