środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 7

  Gdy doszłam do domu zjadłam wielką pomarańczę i od razu usiadłam w moim fotelu. O co chodzi z tym ptakiem?! Myślałam, myślałam, ale tego wieczora nic nie wymyśliłam. Dopiero mój sen okazał się przydatny.

- Byłam w chmurach. Mogłam spokojnie się po nich przemieszczać. Na horyzoncie zobaczyłam jakąś postać. Nie potrafiłam jej rozpoznać jednak czułam, że muszę do niej pobiegnąć. Nie zrobiłam tego... Ja pofrunęłam! To było wspaniałe uczucie. Kiedy pokonałam może z połowę drogi do postaci ona skoczyła. No wiesz, z chmur na ziemię. Ja taka zszokowana chciałam ją złapać. Już prawie, prawie ją miałam. Jednak to było za mało. Postać roztrzaskała się o beton jakby była z porcelany.

- Interesujące... - wyszeptał Mick- To faktycznie może mieć jakiś związek z naszą zagadką.

- Pytanie: Jaki?- powiedziałam 

- Teraz się tego nie dowiemy. Pora wziąć się za szkołę panno Hill. Pewnie przydałyby ci się jakieś korepetycje, hm?- spytał z udawanym akcentem

- Oczywiście szanowny Michaelu. Czy raczyłbyś mi w tym pomóc?- prawie dławiłam się ze śmiechu

- Z największą przyjemnością. - on nie wytrzymał. Zaczął tracić ze śmiechu równowagę i zanim zdążyłam go ostrzec wpadł prosto na Sharon. Ona też straciła równowagę i upadła prosto pod nogi nauczycielki angielskiego. Zdążyłam ją już trochę poznać. Nie była zbyt sympatyczna.

- Co to ma znaczyć panno Swift?!- byłam zdziwiona, że tak powiedziała, bo nigdy nie słyszałam jeszcze nazwiska Sharon. Michael dalej nie umiał złapać oddechu więc postanowiłam zabrać głos.

- Przepraszam. To moja wina. Rozśmieszyłam Michaela, a on stracił równowagę i wpadł na Sharon, która upadła...- trochę to zagmatwałam, ale nauczycielka chyba zrozumiała

- W takim razie panno...- zapomniała mojego nazwiska. Świetnie...

- Hill. - podpowiedziałam

- Panno Hill, zostaniesz dzisiaj po lekcjach za robienie zamieszania w czasie przerwy. -ostatnie słowa prawie wysyczała

- To jakiś żart?- spytałam z niedowierzaniem

- Dodać ci jeszcze karę za brak szacunku dla nauczyciela?- zezłościła się

Nic na to nie odpowiedziałam. Popatrzyłam na Sharon i Michaela, który złapał oddech i zrobił się poważny. Pokiwali tylko głową i dali mi znać, że z nią nie wygram. Dlatego powiedziałam tylko:

- Ma pani rację. Zachowałam się bardzo nieodpowiedzialnie. Zasługuję na karę.- uśmiechnęłam się i odeszłam. Wiedziałam, że nauczycielce opadła szczęka. Ponadto słyszałam chichoty moich przyjaciół. Zaraz zaraz... Czy ja użyłam słowa przyjaciół?! Tak! Wreszcie mam prawdziwych PRZYJACIÓŁ... W sumie to bardzo dobrze, że wybrałam tą szkołę.






   Ciuszek Blaise tego dnia.

3 komentarze:

  1. Zgadzam się, strasznie krótkie. Ale SUPER!!! Od czasu kiedy dodałaś poprzednie nie mogłam się doczekać co będzie później. Wchodziłam na bloga codziennie, nawet wtedy kiedy zrobiłaś sobie przerwę. Skąd ty bierzesz takie super pomysły? Naprawdę strasznie ci ich zazdroszczę. Kiedy dodasz kolejny rozdział? Mam nadzieję, że szybko. I jeszcze raz SUPER !!!
    Szpileczka :*

    OdpowiedzUsuń