sobota, 30 marca 2013

Rozdział 1

 Nazywam się Blaise Hill. Opowiem wam historię, która zdarzyła mi się dwa lata temu. Byłam wtedy niebieskooką blondynką średniego wzrostu z falowanymi włosami za ramiona. Nie byłam zbyt towarzyska. Lubiłam spędzać czas sama. Miałam wtedy chwilę marzyć i myśleć o swoich problemach. Na początku były to problemy zwykłe, proste. Jednak w późniejszym czasie przerosły by one nie jednego dorosłego. Przenieśmy się do czasu teraźniejszego. Do roku 2011.

-Blaise! Szybko, bo się spóźnisz!

-Już idę mamo!- krzyknęłam. Zabrałam torbę z łóżka i zbiegłam po schodach. - Kurczę, mogłaś mnie obudzić pół godziny wcześniej!

-Przepraszam, ale jesteś już piętnastolatką i myślałam, że potrafisz ustawić sobie budzik na telefonie, który dostałaś właśnie na urodziny! On miał ci o tym przypominać...- westchnęła


  Pożegnałam się, założyłam słuchawki i wyszłam z domu. Miałam ubrane czarne rurki, kremowy t-shirt no i oczywiście moją ukochaną zieloną kurtkę z czegoś na kształt skóry. Moje buty były zwykłymi beżowymi trampkami do kostek ( bez kółeczka converse). Włosom pozwoliłam luźnie upadać na ramiona. Jedyny kosmetyk jaki używałam to balsam do ust. Szkoła znajdowała się dziesięć minut od mojego domu ( przynajmniej moim tempem). Była to inna szkoła niż ta, do której chodziłam rok temu. Tamta została zamknięta z powodu łamania regulaminu przez dyrektora- długa historia. Wszyscy moi znajomi ( którzy raczej mnie unikali) rozeszli się po różnych szkołach w Liverpoolu. Super, nowa szkoła, nowi ludzie- jeszcze więcej członków funclubu „ kto nie przepada za Blaise”... Ugh! Właśnie leciała piosenka Fergie kiedy zobaczyłam budynek szkoły. Oczywiście przechodziłam tędy miliony razy, ale nigdy nie miałam wejść do środka. Poczułam motylki w brzuchu. Szkoła była wielka. Była podzielona na trzy budynki ( jeden z klasami humanistycznymi, drugi do matmy i przyrody, a trzeci to sala gimnastyczna). Każdy przedmiot ( oprócz wf-u ) miał przynajmniej trzy sale. Uczniów w zeszłym roku było 1219, ale teraz razem ze mną i innymi „nowymi” będzie więcej. Czułam się jakby jakiś mały potwór zjadał mój żołądek od środka. Wyłączyłam mp3, schowałam do swojej niebieskiej torby i weszłam za mury high school. Miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią, ale oczywiście nikt nawet nie zwrócił na mnie uwagi. No prawie nikt. Kiedy przystanęłam przy drzwiach do budynku humanistycznego ( z gabinetem dyrektora, pokojem nauczycielskim i tablicom, na której miały być wszystkie newsy) podbiegła do mnie jakaś dziewczyna. Miała długie, brązowe włosy, była ubrana w zieloną sukienkę i jeansową kurtkę.

- Cześć! Jestem Sharon. Ty jesteś Blaise, prawda? Mogę cię oprowadzić po szkole. Co ty na to?

- Dzięki, ale wole cierpieć w samotności...- oschle ją spławiłam. Może to właśnie dla tego ludzie mnie unikali? Byłam po prostu wredna?

-Och... No dobra, niech ci będzie. -posmutniała, ale za sekundę jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rozweselała- Sprawdziłaś już jaką masz pierwszą lekcje? I w ogóle jaki plan?

- Yyy... No właśnie chciałam, ale mnie zagadałaś. - podeszłam do okienka pań sekretarek, przedstawiłam się i poprosiłam o plan. Sekretarka była sympatyczną blondynką w okularach. Miała może ok. trzydziestki.

- Proszę bardzo. Pierwszą masz biologię. Musisz przejść do budynku numer 2.

- Dziękuję. Do widzenia.

- Jej ja też mam teraz biologię! Ale super, będziemy razem. - złapała mnie pod ramię i pociągnęła za sobą.

„ No, naprawdę super”- pomyślałam z sarkazmem. Chociaż straszna z Sharon gaduła była całkiem spoko. Jako jedyna nie uciekała przede mną. Postanowiłam być dla niej trochę milsza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz